1. To już chyba szósta inscenizacja arcydramatu Mickiewicza w ciągu dwóch ostatnich sezonów teatralnych. "Dziady" Swiniarskiego zażywały sławy "przedstawienia świętego" przez cztery lata, mimo że on sam próbował zdjąć ten stygmat realizacją "Wyzwolenia". Kiedy mit dostatecznie okrzepł, spotęgowany tragiczną śmiercią wybitnego reżysera, w kolejce po "dziady" ustawili się wygłodzeni inscenizatorzy. Pierwszy był Henryk Baranowski. Usiłował on - jak pisano - zaanektować dzieło Mickiewicza do rewolucyjnych i hippisowskich ruchów młodzieżowych. Potraktowany też został przez krytykę jak Dziecię-Kwiat, bluźnierca i sprzeniewierzyciel narodowej tradycji. Jury Festiwalu Teatrów Polski Północnej w Toruniu napiętnowało w specjalnym komunikacie ten haniebny postępek, ostentacyjnie wykluczając spektakl teatru olsztyńskiego z konkursu. Mocne cięgi zebrali również następni burzyciele. Grzegorz Mrówczyński próbował pokazać "Dziady" drezdeńskie w
Źródło:
Materiał nadesłany
"Tygodnik Powszechny" nr 47