EN

31.05.2013 Wersja do druku

W cztery oczy o smoku

Przez dwa dni na ulicach Krakowa będie można spotkać smoki. Stwory popłyną także Wisłą, a animować będzie je m.in. WŁODZIMIERZ JASIŃSKI. - Ze smokiem jest jak z lalką. Jeżeli się gra lalką, to wiadomo, że aktor jest ważny, bo życie lalki zależy od tego aktora. Jednak musi on tak grać, by to właśnie lalka była w centrum uwagi. Ona ma być najważniejsza na scenie, a aktor musi być w jej środku. Nie wolno mu absolutnie z nią konkurować - mówi

Z WŁODZIMIERZEM JASINSKIM, AKTOREM TEATRU GROTESKA, ROZMAWIA ANNA GÓRSKA Bycie smokiem to ciężki kawałek chleba? - To piękna przygoda. Choć muszę przyznać, że smoki, które uczestniczą w widowisku nad Wisłą, są olbrzymie. Ile ważą? - Na szczęście nie dużo, bo są napełnione helem i powietrzem. Proporcje trzeba zrównoważyć, żeby smoczyska nas - aktorów - nie porwały. W jednej sekundzie ze smoków mogą się stać balonami smoczymi. No to ręce muszą boleć po takiej robocie. - Zwłaszcza przy dużym wietrze ciężko je utrzymać. Wiatr porywa smoki do góry, musimy wtedy ciągnąć je niżej, mocno trzymać i animować, by fruwały w powietrzu. Jak załatwiliście sobie wejście nad Wisłę? Smok wawelski się nie sprzeciwiał? - Przecież smok wawelski jest gościnny, przyjmie wszystkich. Zawsze to konkurencja!? - Ale tylko ten wawelski zionie ogniem. Smoki z Groteski tego nie umieją? - Puszczamy jedynie dymy. dzięki nim poetycko i nastrojowo

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

W cztery oczy o smoku

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Gazeta Krakowska nr 125 online

Autor:

Anna Górska

Data:

31.05.2013