Wchodzi się tu jak na "Dziady", tyle że tam, gdzie wysiadywali "żebracy", teraz płaci się za program powabnym "milicjantkom" (nawet napiwku dać nie wypada, 1:0 dla teatru!). Dalej jest ciemność na widowni i trzeba sobie wymacać miejsce nie numerowane. Na scenie coś się kotłuje w mroku, "co to będzie, co to będzie?". Nie czekamy długo. Już światła biją po oczach, nagłośniająca aparatura szaleje, zaczyna się cyrkowa parada złodziei. Zabawę w policjantów i złodziei znacie? No to posłuchajcie - powiedziałby unowocześniony teatralnie pan Jowialski. Czytając w "Dialogu" nowelę filmową Marka Piwowskiego "Przepraszam, czy tu biją?" można by sobie odbiegać w refleksje nad trudnościami przeniesienia na grunt polski schematów kryminalnych z Zachodu, albo bawiąc się tekstem wietrzyć szansę Piwowskiego, że wyjdzie z niego polski de Filippo. Cóż, Włosi to my nie jesteśmy, ani w wersji neapolitańskiej (przypomnijcie sobie znakomit
Tytuł oryginalny
W co tu biją?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 43