Myślę, że nie ma w polskiej literaturze operowej dzieła równego "Strasznemu dworowi" Stanisława Moniuszki. I to pod wszelkimi względami: sama muzyka zawiera zaiste ponadczasowe walory i wydaje się być najbardziej dojrzałą i najkunsztowniejszą warsztatowo operą w twórczości kompozytora, który stworzył już wcześniej "Halkę", "Flisa" i "Verbum Nobile".
Libretto Jana Chęcińskiego zostało napisane ze wspaniałym wyczuciem praw sceny, a do tego wszystkiego, dochodzi jeszcze klimat dzieła tak bardzo polski, gdzie liryzm i poetyckość spłata się harmonijnie z sarmackim humorem i temperamentem. Akcja "Strasznego dworu" dzieje się na przełomie roku, gdzieś w I połowie XVIII wieku. Miała - i pełni tę rolę nadal - przybliżać stare dobre czasy świetlności, dobrobytu, pochwalać tradycję i subtelnie ganić naśladowanie cudzoziemszczyzny, uosobionej postacią Damazego "co za fraczek oddał pas". Stanisław Moniuszko odniósł sukces już na prapremierze, w Operze Warszawskiej 28 września 1865 roku. "Straszny dwór" odnosi sukcesy do dzisiaj, jest bowiem autentycznym arcydziełem, a tylko one potrafią się obronić zarówno przed upływem czasu jak inscenizacjami. Sądzę, że ta kolejna, jaką oglądaliśmy w sylwestrowy wieczór 1983 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie, może się podobać i da zapewne publiczności nowy