"Niżyński. Zapiski z otchłani" w reż. Józefa Opalskiego na Scenie Miniatura Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Na teatralnej widowni często panuje przenikliwe zimno. Czasami jest to kwestia zbyt mocnej klimatyzacji, czasami jakichś dziwnych przeciągów. Jednak najczęściej to sprawa uśpionych emocji, które miast rozgrzewać do czerwoności, zmieniają widzów w nieruchomą bryłę lodu. Szczególnie przykre jest to wtedy, gdy aktorzy wyciskają z siebie siódme poty, by oglądający ich ludzie cokolwiek poczuli, nie tylko gęsią skórkę. Temperatura na widowni tak naprawdę wymyka się racjonalnym obliczeniom panów Celsjusza czy Fahrenheita. Zależy przede wszystkim od tego, czy opowieść snuta przez twórców rozpali wyobraźnię i dotknie wrażliwości zgromadzonych w teatrze odbiorców. Ci, którzy widzieli tańczącego Wacława Niżyńskiego, wychodzili poparzeni. On sam spłonął na stosie swojego szaleństwa, które dotyka tylko geniuszy. I właśnie o tym opowiada sztuka Anny Burzyńskiej "Niżyński. Zapiski z otchłani", którą możemy oglądać na Scenie Miniatura Teatru