- Nasz Bond ma cechy kilku osób i wygląda różnie. Agent w smokingu śpiewa "From Russia with Love" - to szpieg wracający z misji wojennej. Ale jest też Bond - zimna maszyna do zabijania - reżyser KONRAD IMIELA przed premierą rewii sensacyjnej we wrocławskim Capitolu.
Małgorzata Matuszewska: Kiedy oglądał Pan pierwszego "Bonda" na ekranie? Konard Imiela: Nie pamiętam dokładnie. Byłem kilkunastoletnim chłopcem i to był "Bond" z Seanem Connery w roli głównej. Filmy o agencie 007 zaszczepiły w nas obraz męskiego i odważnego superszpiega. Podtrzymuje Pan w swoim spektaklu ten mit? - Nasz Bond ma cechy kilku osób i wygląda różnie. Agent w smokingu śpiewa "From Russia with Love" - to szpieg wracający z misji wojennej. Ale jest też Bond - zimna maszyna do zabijania. W tej roli występuje Piotr Saul, kickbokser, który świetnie sprawdza się w roli cyborga. Mam wrażenie, że właśnie w tę stronę powoli zdąża bohater w filmowej serii. Ale nasz spektakl nie jest wcale przedstawieniem "o Bondzie". Bond nie jest ani główną postacią, ani żadną osią dramaturgiczną. Inspiracją do każdej piosenki są emocje ujawniające się w nas samych podczas oglądania kina akcji. To strach albo uwielbienie dla idola filmowego oraz kobie