EN

25.08.2022, 10:45 Wersja do druku

W baśniowym świecie horrorów

„Grimmowie” w reżyserii Elmārsa Seņkovsa z Liepājas Teātris z Łotwy, na Festiwalu TRANS/MISJE – TRÓJMORZE’22 w Rzeszowie. Pisze Aram Stern w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. Liepājas Teātris

„(…) Bo na tym świecie Śmierć wszystko zmiecie,

Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie”.

/Antoni Malczewski, Maria. Powieść ukraińska/

Podczas ubiegłorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuk TRANS/MISJE – TRÓJMORZE jego widzowie mieli okazję obejrzeć spektakl Szekspir w reżyserii Elmārsa Seņkovsa w wykonaniu zespołu Teatru z łotewskiej Lipawy. W tym roku reżyser ze swą znakomitą trupą aktorów z Liepājas Teātris powrócili do Rzeszowa z drugą częścią (rozpisanej na trylogię) krwawej i równie naostrzonej wielowątkowo historii – tym razem zbudowanej na podstawie baśni braci Grimm.

Spektakl Grimmowie wyjątkowo oczarował rzeszowską publiczność i w trakcie jego trwania kilkukrotnie nagradzany był brawami, gdyż twórcy przemówili do widza kompleksowo, bezpośrednio i w niezwykle szerokim wachlarzu emocjonalnym – od groteskowego po tragiczny. W swej wydawałoby się z pozoru mega-żartobliwej formie ożywienia baśniowych postaci z baśni braci Grimm, (choć nie brakowało w nich cynizmu i „przelewu” krwi), surrealistyczny spektakl Elmārsa Seņkovsa stał się swoistym katartycznym „wyzwoleniem” od obrazów zła. Zła, które od równo pół roku dotyka naszych wschodnich sąsiadów i potworności, które ludzie, (nie)ludzie czynią ludziom… Tak samo jak w bajkach – które jednak mogą skończyć się szczęśliwie. Przynajmniej dla odważnych, wierzących w dobro, a wtedy musi to nastąpić!

W pierwszym akcie na scenie widzimy niby apokaliptyczny krajobraz, ale pokryty jeszcze zieloną trawą i kwiatami, tyle że te szybko okażą się nagrobkami pokrytymi wieńcami żałobnymi, nad nim poszarpane słońce, choinkę bożonarodzeniową i duży fragment obrazu Vilhelma Purvīša na proscenium (scenografia i kostiumy: Reinis Suhanovs). Z pomiędzy nagrobków „wypełzną” jak robaki spod ziemi kosmiczne stwory w elastycznych workach, mówiące „bla-blanym” językiem, dziwaczne i śmieszne – tylko z której bajki? Nie wyjaśnią nam ich „słów” ani niewyświetlane napisy, ani obserwujący ich chaotyczne ruchy Narrator/Śmierć (Egons Dombrovskis), któremu pozostanie tylko stwierdzić, że „w tym miejscu moglibyśmy skończyć.”

Mefistofeliczna, ciągła obecność postaci Śmierci na scenie towarzyszącej wszystkim bohaterom, Śmierci, która w każdej chwili może zmienić ich w nicość, od teraz będzie nadawać ton całemu przedstawieniu, niczym czarci dyrygent przestawiać znaczenia, drwić i podrzucać podteksty, zmieniać zakończenia bajek. W swym przedstawieniu reżyser wprowadza bowiem postaci z Grimmowskich baśni w „niecnie” przewrotnym stylu, czym doprowadza widownię do szczerego śmiechu! Tu zła Macocha-Czarownica z Królewny Śnieżki (Inese Kučinska) jest influencerką zachęcającą „ciewciny” w łamanym polsko-rosyjskim monologu do zakupów najnowszych kosmetyków, tu Czarownica z Jasia i Małgosi (rewelacyjna Agnese Jēkabsone) śpiewa w języku włoskim o słodyczach, a także w roli Kopciuszka „rozmawia” z matką nadającą świetlnym morsem z… choinki. Książę (Hugo Puriņš) będzie na techno-balu na siłę ściągał Kopciuszkowi… but sportowy, a inny, już bardziej urodziwy arystokrata (Edgars Ozoliņš), próbował budzić Śnieżkę francuską poezją i gdy mu się to nie uda, konwersować ze Śmiercią w języku Goethego!

Irracjonalnych scen i etiud jest w spektaklu o wiele więcej, tyle że nieumiarkowanie reżysera w ich „serwowaniu” wydaje się zabiegiem celowym, w którym najprawdopodobniej bazuje on na talencie swych wspaniałych aktorów i zdaje się „powracać” do XVI-wiecznego teatru elżbietańskiego, działającego jeszcze bez wsparcia reżysera.

W programie Festiwalu TRANS/MISJE – TRÓJMORZE’22 nie znajdziemy nazwiska choreografki/choreografa, stąd być może kapitalny ruch sceniczny Krasnoludków/Elfów jest dziełem zespołu i zasługuje na szczególną uwagę. Ta „pokiereszowana” życiem grupa fascynuje całym szeregiem wręcz matematycznie obliczonych skomplikowanych ruchów i skoków. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje Krasnal bez ręki (Hugo Puriņš). Skandynawskie Elfy mają w sobie wielki smutek przemijania, o czym co kilka scen przypomni im okrzykiem: „sterben, sterben!” („umierać, umierać!”) ich Król/Neptun, z siwą do kolan brodą (Viktors Ellers). W kontekście militarnej agresji na Ukrainę ta postać wróży niestety to, co nieuniknione, ale… jest nagusieńka jak przy urodzeniu.

Widowisko Liepājas Teātris nie byłoby tak niezwykłym przeżyciem, gdyby nie grana na żywo muzyka skomponowana przez Edgars’a Mākens’a. Wykonywana przez sześcioosobowy „band nagrobny” niesamowicie podkreślała atmosferę i rytm scen (szczególnie w partiach trąbki) oraz towarzyszyła pięknym piosenkom wykonywanym przed antraktem i w finale przez Agnese Jēkabsone (szkoda, że bez tłumaczenia ich tekstów).

Cóż z tego, że część akcji mogła być nie do końca zrozumiała – wszyscy znamy przecież postaci ze znanych bajek Wilhelma i Jacoba Grimmów (wydanych równo 200 lat temu!), cóż, że krwi na scenie było momentami tyle, ile w filmach Tarantino.

Na 05. Międzynarodowym Festiwalu Sztuk TRANS/MISJE – TRÓJMORZE’22 zobaczyliśmy tak doskonałe, totalne widowisko, pełne pięknych obrazów, niezwykłej choreografii, groteski i goryczy zawartej w słowach oraz smutku w dźwiękach, że mogliśmy na chwilę zapomnieć o… apokalipsie. BRAWO!

Tytuł oryginalny

W baśniowym świecie horrorów

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Aram Stern

Data publikacji oryginału:

25.08.2022