GROMKIE surmy witały dyrektora Gawlika w stolicy, nie żegnał nawet szmer żalu. Nie zbudował zespołu ni repertuaru, co też widać na pustym afiszu. Został po dyrektorze tytuł, komercyjny ponad miarę i wartość przedstawienia, jakie przychodzi nam oglądać pod dachami Pałacu Kultury i Nauki - "Opowieść o pokusie, upadku i pokucie...". Komercja wyraża się mianowicie w pokrętnym (patrz wyżej) sformułowania intencji inscenizatorskich sugerującym najmarniej opowieść z gruntu bliską losom Isaury, brazylijskiej niewolnicy, której popularność bije na głowę wzięcie Konrada Wallenroda, Antygony i hrabiego Henryka, co też przecież kochali, niektórzy nawet poetycko. Villon, jako wiadomy, w wieku XV pokazał Europie to, co innych po dziesięcioleciach nazwano sprośnym witalizmem, a mianowicie radość życia wagabundy, umiejącego zamknąć świat w ramy poezji, nagiąć go do pewników własnej filozofii, której na imię: życie. "Wielki Test
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 210