EN

9.03.2010 Wersja do druku

Vicky Cristina Balladyna

"Balladyna" anachroniczna? Analiza współczesnego kina emancypacyjnego udowadnia, że bohaterka Słowackiego posuwa się dalej, niż większość kobiet walczących z męskim porządkiem - pisze Marta Cabianka w Dwutygodniku Stronie Kultury.

Cóż to za anachroniczna sztuka! Całkiem niedzisiejsza z jej bohaterami, postawami, motywami, wartościami w końcu. Już Słowacki pisał o "Balladynie": "niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy". Ale co tam śpiący w grobie historycy, dzisiaj prawdziwie przerazić się mogą zwykli żywi ludzie. Jak mają uwierzyć w moralny porządek? Jak przyjąć do wiadomości, że można wyprzeć się własnej matki? Że warto rywalizować o względy księcia-idealisty? Wystarczy chodzić do kina, żeby wiedzieć, że to nonsensy. Bękart wojny, Aldo Apacz jest wprawdzie, niemal jak Kirkor, "naprawiaczem wszelkiego bezprawia", ale gdzie tam Tarantinowskiemu bohaterowi do tego rycerza chrześcijańskiego, wielbiciela przechadzek w owocowym sadzie i ubogich a cnotliwych kobiet. Księciem w ogóle nie ma co sobie dzisiaj głowy zawracać. Widz, który ocknął się po kolejnym seansie, świetnie wie, że nawet jeśli jakiś się trafi, to ani chyb

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Vicky Cristina Balladyna

Źródło:

Materiał nadesłany

Dwutygodnik Strona Kultury

Autor:

Marta Cabianka

Data:

09.03.2010