"Trubadur" w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Mateusz Borkowski w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Z krakowskiej inscenizacji "Trubadura" zapamiętam świetne głosy, przekonującą w swym aktorstwie Małgorzatę Walewską i genialną muzykę Giuseppe Verdiego. A co z resztą? Z oceną "Trubadura" wyreżyserowanego przez Laco Adamika mam problem. Spektakl od strony wokalnej jest zadowalający, jednak aktorsko (z jednym wyjątkiem) raczej drętwy. Moje serce leży jednak po stronie genialnej muzyki Verdiego. To oczywiście frazes, ale wart powtarzania - włoski kompozytor jako jeden z nielicznych urodził się po to, by komponować właśnie muzykę sceniczną. W "Trubadurze" nie ma dłużyzn, tragizm wyczuwalny jest nawet w śpiewnych i tanecznych ariach i cavatinach, a cała partytura po prostu olśniewa słuchacza. Aż dziw, że dzieło zostało wystawione w naszym mieście po raz pierwszy w blisko 60-letniej historii Opery Krakowskiej. Moje największe wątpliwości przed sobotnią premierą związane były z kreującą postać Cyganki Azuceny słynną mezzosopranistką