Po ostatnich realizacjach na dużej i "trzeciej" scenie Teatru Polskiego dyrektor Jacek Bunsch, zgodnie z zapowiedziami rozpoczął starania o stabilizację poziomu i repertuaru na scenie kameralnej. Jednak pogodzenie walorów artystycznych z koniecznością (warunek być albo nie być teatru) wypełnienia sal publicznością, która tło tego jeszcze sama zechce chodzić do teatru nie jest rzeczą łatwą. Tym bardziej iż jak mi się wydaje, dzisiejsza widownia generalnie nie jest chyba zainteresowana, ani walorami formalnymi, ani głębią intelektualnego przesłania. Po prostu ma ochotę się śmiać, wszystko jedno z czego i od czasu do czasu wyszukiwać wątpliwe poetyczne aluzyjki. Stwarza to duże niebezpieczeństwo dla teatru i świadczy zarazem o postępującej homogenizacji kultury. Dobre jest to, co nie wymaga większego wysiłku intelektualnego. Próbę pogodzenia tych sprzecznych ze sobą tendencji podjął pozyskany przez Teatr Polski do współpracy - Marcel Kocha�
Źródło:
Materiał nadesłany
"Słowo Polskie" nr 247