TRÓJMIEJSKIE teatry czerpią ostatnio dość obficie z twórczości Sławomira Mrożka. Niedawno na gdyńskiej scenie dramatycznej oglądaliśmy "Testariadę", potem adepci Studium Aktorskiego przy Teatrze "Wybrzeże" zaprezentowali nam "Pieszo", a w ostatnią niedzielę w sopockim Teatrze Kameralnym odbyła się premiera kolejnej sztuki Mrożka. Tym razem jest to "Vatzlav" - spektakl w reżyserii i ze scenografią Marcela Kochańczyka, z muzyką Janusza Hajduna. Przyznaję, że oczekiwałam tej premiery z niecierpliwością, obiecując sobie po niej wiele. Obejrzałam bowiem "Vatzlava" bodaj 3 lata temu, gdy sztukę tę prezentował gościnnie w Gdańsku zespół łódzkiego Teatru Nowego. Wystawiano ją wówczas na scenie Filharmonii Bałtyckiej i spektakle te stały się wydarzeniem. Nic zatem dziwnego, iż perspektywa ponownego spotkania z tytułowym Vatzlavem i pozostałymi bohaterami utworu, a także możliwość ujrzenia sztuki w nowej inscenizacji musiała wydać się interes
Tytuł oryginalny
"Vatzlav" - nie wykorzystana szansa
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 117