- Uprawianie sztuki to jest skok do basenu, ale nie wiesz, czy jest w nim woda. I albo skoczyłeś bezpiecznie, albo się rozbijasz. A jeżeli się rozbijesz, to powinieneś od razu się pozbierać, wrócić na słupek i skoczyć raz jeszcze. Interesujące są tylko takie projekty, które się wiążą z jakimś ryzykiem - mówi aktor i reżyser, ŁUKASZ GARLICKI.
"Jednocześnie" to pierwszy od 10 lat spektakl, który wyreżyserowałeś. Tak, wcześniej była "Zima" w Teatrze Dramatycznym w roku 2004. I znów sięgasz po tekst Jewgienija Griszkowca. Dostałem od Agnieszki Glińskiej i Romana Osadnika szansę, żeby zrealizować "Jednocześnie" w Teatrze Studio. Ale to nie jest tak, że ktoś mi zaproponował akurat ten tekst. Ja się z nim woziłem bardzo długo, a im dłużej to trwało, tym więcej znaczeń w nim dostrzegałem. Griszkowiec i jego twórczość w pewien sposób mnie prześladują. To genialny autor i warto mu się przyjrzeć. Zdaje się, że jest w Polsce dość popularny. Możliwe, że z powodu tego, o czym opowiada. Jest bliski wszystkim. Opowiada uniwersalne, poważne i istotne historie, ale zgrabnie ukrywa je pod płaszczykiem ironii, jakiejś nieporadności, komizmu, który jest wpisany w jego teksty. Ale przecież zadaje podstawowe pytania. Kim jesteśmy? Po co tu jesteśmy? Dlaczego rzeczywistość jest tak