Paralela przeprowadzona pomiędzy światem sztuki Stephensa a teatralną rzeczywistością spektaklu została doskonale wyakcentowana przez grę aktorów - w specyficzny sposób sztuczną, antynaturalistyczną, zachowawczą emocjonalnie - o "Pornography" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Dramatycznym w Warszawie pisze Jan Czapliński z Nowej Siły Krytycznej.
W opublikowanej w Polsce dwa lata temu "Performatyce", Richard Schechner spróbował zinterpretować terrorystyczne ataki z 11 września w kategoriach performansu. Pisał wtedy o "dramacie społecznym wyznaczającym obydwu stronom wspaniałe role" i o "wysoce teatralnym konflikcie protagonisty z antagonistą". Jest w takich rozważaniach coś cynicznego, skoro jednak wyznaczony został przez Schechnera tak szeroki zakres tego, co można "jako performans" pojmować, zastanawiam się, czy udałoby się przyłożyć te same kategorie do londyńskich zamachów z lipca 2005 roku - zamachów nie wyznaczających już tak wyraźnie homogenicznych ról katów i ofiar, bo pozbawionych wszystkiego, co świadczyło o teatralności zamachów w USA - "widowiskowości" samego ataku, powołania przypadkowych świadków na jego publiczność, jawnego i chełpliwego przyznania się do jego autorstwa, wreszcie - pozbawionych metafory uderzenia w symbol. W Londynie zamachowcy nie próbowali rzucić Europy