"Zagłada ludu
albo moja
wątroba
jest bez sensu" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Pisze Kamila Mścichowska w Teatrze.
"Mały samosąd w imieniu mdłej demokracji", którego dokonują na Leonie Węgorzewskim Robotnicy w finale "Matki" Witkacego, to zapowiedź nowych norm zachowania ludzkości. Skoro Leon - zduszony, stłamszony i wepchnięty w teatralną zapadnię - przegrał, jego idee, ratowanie jednostki i kultury, również odchodzą w niebyt. Nic już nie zdoła powstrzymać postępującej degrengolady, "zarzynania indywiduum przez społeczeństwo". Na scenę historii wkroczą zmechanizowani wyznawcy konsumpcjonizmu. Świat zaludnią nienawidzący siebie nawzajem mieszkańcy Witkacowskiego "plugawego bagienka społecznej doskonałości". Dokładnie tacy są lokatorzy kamienicy w Grazu sportretowani przez Wernera Schwaba*. Powstałe w odstępie sześćdziesięciu sześciu lat utwory są dziełami równie niespokojnych twórców, kreujących własne życie i artystyczną wizję świata nie tylko poprzez literaturę. Witkacy zyskał uznanie również jako malarz i filozof, Schwab - z wykształcenia