Utraciliśmy zdolność percypowania słów padających ze sceny - pisze w felietonie dla e-teatru Igor Stokfiszewski
"W teatrze panuje tendencja ku dominacji widzialnego nad słyszalnym" (Julian Przyboś, "Słowo uwidocznione") Utraciliśmy zdolność percypowania słów padających ze sceny, nie rejestrujemy głosu aktorów, chyba że uzupełnia czytelną sceniczną sytuację, jeden do jednego pokrywa mówienie i czynienie. Nie potrafimy zrozumieć, co komunikuje aktor za pomocą wypowiadanego tekstu. Nie umiemy rozpoznać tezy, puenty, nawet jeśli wypowiedziana zostaje wprost przez aktora w finałowej scenie spektaklu. Dotyczy to zarówno widzów, jak i krytyki teatralnej. Nowoczesna idea autonomii teatru, którą wiek XX miał wygrać z pomocą kultu inscenizacji (szczególnej i niepowtarzalnej kompozycji wielu sztuk), a równolegle oderwania teatru od swego literackiego źródła - tekstu dramatycznego, sprawiła, że teatr zyskał niebywałą kompetencję w kreowaniu własnego świata wizualnego, kosztem słów. W owym szczególnym niesłyszeniu widzę powód, dlaczego nie potrafimy "przecz