Walkę o symboliczną nagrodę być może przesadziła finałowa, najbardziej wstrząsająca scena śmierci "Chołstomiera" będąca prawdziwym majstersztykiem reżyserskim, aktorskim, choreograficznym i muzycznym. Widziało się wzrastające napięcie gęstniejące nad głową "Chołstomiera", który nie podejrzewali że czyha na niego niebezpieczeństwo. I nawet, gdy oprawcy zbliżali się do niego, wypowiedział słowa: "Ach: pewno będą mnie leczyć". Chciało się wtedy krzyknąć: "Uważaj", nic uświadamiając sobie, że biegnące wypadki nic dzieją się naprawdę. Scena ta wywołała w widzach prawdziwą litość i trwogę. Bo oto nie umierał człowiek, koń, zwierzę, umierał prawdziwy człowiek, choć utrudzony życiem, schorowany to jednak nie przygotowany na śmierć. Żal i litość pogłębił jeszcze motylek, który usiadł na ciele "Bystronogiego".
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Wyborcza" nr 144