Mijający sezon sukcesywnie podsumowuje na swoim blogu Bartłomiej Miernik
cz. 1, "Teatr alternatywny". O alternatywie w podróży. Dworzec Toruń Miasto jest ohydny. Naprawdę. Wstrętny, brudny i śmierdzący. Czekam na peronie na pociąg osobowy do Chełmży. Piątek, skwar jak jasna cholera. Minąłem narodowe graffiti na dworcowym murze, takie z orłem w koronie, Bogiem i wódką wpisanymi w polskie godło. Pewnie kibice-patrioci. Poproszono mnie, bym napisał o teatralnej alternatywie. Chętnie przystałem, ale im dłużej myślę, tym chyba mniej mam do powiedzenia. Bo ja nie bardzo wiem, czym jest dziś alternatywa - i wobec czego jest. Czy chodzi o alternatywne źródła pozyskiwania środków na teatralne wydarzenia: festiwale, spektakle? Czy twórcy alternatywni może jakoś inaczej podchodzą do pracy nad przedstawieniami? Gdzie przebiega granica między instytucjonalnym teatrem a grupą alternatywną, właśnie dziś, gdy rzesza reżyserów z dyplomami tworzy spektakle poza głównymi centrami, skupia wokół siebie dyplomowanych aktor