Od dawna wybierałem się na "Iwonę, księżniczkę Burgunda" Gombrowicza. W końcu spełniłem swój zamiar. Ale nie recenzja jest moim zamierzeniem. Na marginesie sztuki i reakcji publiczności nasunęło mi się szereg uwag ogólniejszej natury, związanej z zagadnieniem masowości i elitaryzmu w kulturze. Podpisuję się oburącz za masowością, za tendencjami dotarcia wszelkich objawów kulturalnych aż do przysłowiowych "strzech". Jednak muszę stwierdzić, że tzw. komunikatywność - a więc podstawowa cecha powszechności kultury - jest pewnym nieporozumieniem. Bo czy ludowość w Wielkiej Sztuce poza zwodniczo brzmiącym źródłosłowem "lud" określa jej przystępność, łatwą strawność bez uprzedniego przygotowania? Sztuka, ta przez wielkie S, o ile nawet wiąże się źródłowo z ludowością, to w tej formie w jakiej ją przejmujemy, jest już zjawiskiem wtórnym, przekształconym w warsztacie twórczym w produkt mniej lub więcej elitarny. A co
Źródło:
Materiał nadesłany
Walka Młodych nr 23