EN

2.06.2014 Wersja do druku

Uwaga! Dziecko na scenie!

Jeśli napiszę, a za chwilę napiszę, że w teatrze przeszkadzają mi aktorzy, to bez dwóch zdań zostanę napiętnowany mianem hejtera. A to nie wszystko na co mnie stać, by zdobyć tytuł Marudy Trójmiasta! W tych radosnych dniach, gdy wiosna dookoła i właśnie co świętowaliśmy Dzień Dziecka, dodatkowo skażę się na potępienie i ostracyzm, jeśli wyznam, że szczególnie w teatrze nie znoszę dzieci - pisze Jerzy Snakowski w portalu Trójmiasto.pl.

Ale nim otrzymam pierwszy cios od wielbicieli dzieciaków, prędko uzupełnię, że chodzi mi o małego człowieka na scenie. Bo dziecko jako widz jest mi najdroższe i najukochańsze. Sam z myślą o nim napisałem kilka dziełek pozwalający oswoić się z baletem i operą. Mały widz, nawet jeśli się wierci w teatrze i zadaje głośno pytania, to ze swymi spontanicznymi reakcjami jest mi milszy niż dorosły z licznymi buraczanymi zachowaniami, na które już nie raz pomstowałem w moich tekstach. Czymże tak naraziło mi się dziecko na scenie? Nie bez przyczyny mówi się, że dzieci i zwierzęta mordują teatr. Wystarczy puścić jedno czy drugie stworzenie przed publikę, by zniszczyć wysiłki osób, które profesjonalnym, zdobytym warsztatem robią wszystko, by zbudować teatralną iluzję. Gdy jakiś Piotruś lub Burek pojawią się na scenie, z zapartym tchem patrzymy, jak sobie poradzą w warunkach wymagających kunsztu, będąc oglądanymi przez setki oczu i którz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Uwaga! Dziecko na scenie!

Źródło:

Materiał nadesłany

www.trojmiasto.pl

Autor:

Jerzy Snakowski

Data:

02.06.2014