Gdyby Instytut Teatralny nie istniał, trzeba byłoby go wymyślić. Dziś już trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie polskiego teatru bez tej instytucji, która - za sprawą swoich dalekosiężnych projektów - zarządza jego historią, życiem codziennym i wytycza szlaki na przyszłość - pisze Jolanta Kowalska w Dialogu.
Jej idea nie wzięła się znikąd - myśl o "udomowieniu" teatrologii nie dawała spokoju jej "ojcom założycielom". Chodziło nie tylko o to, by znaleźć dla niej miejsce na mapie dyscyplin naukowych, lecz również realny dach nad głową. W dwudziestoleciu międzywojennym miejscem, w którym krzyżowały się ścieżki artystów teatru i badaczy, znawców rozmaitych dziedzin sztuki i praktyków, był Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej. Jego pomysłodawca, Leon Schiller uważał, że młoda nauka powinna się rozwijać w bezpośrednim kontakcie z przedmiotem swych dociekań. Już podczas okupacji koncepcję Instytutu Teatrologicznego, wraz z projektem jego siedziby, stworzył Mieczysław Rulikowski. Po wojnie z tych marzeń o wielofunkcyjnym ośrodku, w którym znalazłoby się miejsce dla archiwaliów, zbiorów muzealnych, działań wystawienniczych oraz praktyk badawczo-artystycznych, pozostało niewiele. Teatrologia - zamiast "szklanych domów", otrzymała miejsce w stru