EN

14.02.1994 Wersja do druku

Usypianie Dostojewskim

"Czy rzeczywiście sądzicie, że się tego wszystkiego wstydzę...?" pyta pod koniec spektaklu Jan Korwin Ko­chanowski. Konwencja jest oczywi­ście taka, że nikt mu nie odpowiada a przecież chciałoby się wstać i po­wiedzieć: Nie, nie mamy złudzeń. Pan się nie wstydzi, ale czemu z tego po­wodu mają brać cięgi Dostojewski, Stary Teatr, Krzysztof Szwajgier oraz partnerujący panu, dobrzy w swoich epizodycznych rolach aktorzy? Czego powinien się wstydzić Kochanowski? Po pierwsze tego, że już w otwierającym sceniczną wersję "Notatek z podziemia" mo­nologu jest okrutnie nudny, men­torski i nieprzekonywujący. Usypianie widzów słowami jed­nego z najciekawszych tekstów Dostojewskiego to grzech trudny do wybaczenia. Niestety nie jedyny. Drugim jest bezprzykładny nar­cyzm. Aktor smęci na scenie i jest przekonany, że jego smęcenie, tyl­ko dlatego że jest jego właśnie smęceniem, powinno kogoś obcho­dzić. Histerycznym tonem mówi o swojej samotności. I

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Usypianie Dostojewskim

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta w Krakowie nr 37

Autor:

Marek Mikos

Data:

14.02.1994

Realizacje repertuarowe