Przeważająca część widowni Teatru "Ateneum" odbiera "Ustępliwego kochanka" Grahama Greene'a jako bulwarową farsę, w sam raz stosowną na czas kanikuły. Ci, którzy znają twórczość Greene'a, czują się zawiedzeni - i to nie dlatego, że autor "W Brighton" napisał lekką komedię (którą "Ustępliwy kochanek" jest tak czy inaczej), ale dlatego, że doczepił do niej zupełnie nie przekonywającą tezę. W powieściach Greene'a konflikty obyczajowe i filozoficzno-reli-gijne nie zawsze przylegały do siebie w sposób naturalny, ale tworzyły pewien specyficzny klimat moralno-psychologiczny. Klimat ten, decydujący o oryginalnym obliczu Greene'a jako pisarza, udało się mu utrzymać także w dwu poprzednich sztukach: granym przed kilku laty w Katowicach "Salonie" ("The Living Room") i w nie wystawionej u nas "Cieplarni" ("The Potting Shed") - mimo cechującej je wtórności elementów fabularnych, zaczerpniętych przez autora z jego
Tytuł oryginalny
Ustępliwy Greene
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 23