EN

11.07.1976 Wersja do druku

Uśmiechnięta Melpomena

Warszawski teatr "Komedia" podjął śmiałą próbę inscenizowania Wiecha. Od dawna się to należało twórcy "Cafe pod Minogą". Nie tylko z tego powodu, że teatr był namiętnością młodych jego lat. Że kiedyś pełnił funkcje kierownica literackiego zespołu na Woli. Że tyle zabawnych felietonów poświęcił Melpomenie, półżartem ukazując reakcje ludowej widowni. Ale także i ze względu na twórczość językową tego pisarza, hołd składany polszczyźnie i jej bogactwu. Dziwaczny, śmieszny język warszawskiego przedmieścia, w ujęciu Wiecha, nie jest rażącą deformacją. Wkracza nie tam, gdzie kwitnie mowa dojrzała i godna opieki, ale między słowami utartymi na "pustych" polach. Szkicowałem przed wojną projekt mowy Wiecha w Polskiej Akademii Literatury. Dziś widzę, że słuszny był wawrzyn przyznany Wiechowi, może na wniosek Boya, który kiedyś w "Słówkach" wprowadził do literatury akordy wymowy krakowskiej, jak to 30 lat później uczynił Wiech ze

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Uśmiechnięta Melpomena

Źródło:

Materiał nadesłany

Za i Przeciw nr 28

Autor:

Wojciech Natanson

Data:

11.07.1976