- Miałam szczęśliwe dzieciństwo. W domu była co prawda bieda, ale cały czas była również radość. Myślę, że pierwsze, co zobaczyłam, jak tylko po przyjściu na ten świat otworzyłam oczy, to uśmiech - mówi aktorka ANNA DYMNA.
Wiem, co to prześladowanie. Kiedy słyszę, jak ktoś mówi: "Komuno, wróć", to myślę: "Wypluj te słowa, człowieku" Dobrze mnie wychowano, wiedziałam, jakich wyborów mam dokonywać. Mogę śmiało spojrzeć w lustro. - 0 czym będziemy rozmawiać? Może o uśmiechaniu się? - Naprawdę? I nie boi się Pan? To taki nieciekawy dla mediów temat. Nikt o tym nie chce rozmawiać, choć przecież uśmiech czasem ratuje. Przed światem? - Przed samotnością, smutkiem, bezradnością. Łatwiej się żyje, kiedy ludzie się do siebie uśmiechają. To najlepsze lekarstwo na wszystko. Obok piosenki, (śmiech) Liczyła Pani kiedyś, ile już tych uśmiechów rozdała? - A ile dostałam! Myślę, że tyle, ile oddechów. Mam 63 lata, więc proszę sobie policzyć. W milionach będzie. - Niestety, uśmiech zaczyna być rzadkością, więc trzeba go pielęgnować. Jeden z wybitnych polskich literatów stwierdził wręcz, że jest towarem deficytowym. Że jak człowiek wyjdzie