W Los Angeles zakończyła się w niedzielę w nocy ceremonia przyznania "Złotych Globów" wybitnym twórcom filmowym i telewizyjnym. Najwięcej statuetek zdobył obraz "Pewnego razu... w Hollywood" Quentina Tarantino.
"Pewnego razu... w Hollywood", który wygrał w kategorii najlepsza komedia lub musical, przyniósł też trofeum dla najlepszego aktora drugoplanowego Bradowi Pittowi oraz nagrodę za najlepszy scenariusz Tarantino. - Kiedy zdobywam nagrodę za pisanie, nie dzielę się z tym z kimś innym. Nie mam nikogo, komu mógłbym podziękować. Zrobiłem to. Ale tym razem bardziej niż zazwyczaj dysponowałem fantastyczną obsadą, która czerpała z tekstu i wzbogaciła go o dodatkową wartość - mówił Tarantino. Sam Mendes otrzymał statuetkę dla najlepszego reżysera za film "1917", który dostał też wyróżnienie w kategorii najlepszy dramat. Reżyser zadedykował film swemu dziadkowi. Zwrócił się też w krótkim wystąpieniu do obecnego na ceremonii Martina Scorsese, który zdobył tylko nominację za film "Irlandczyk". - Nie ma na świecie jednego reżysera, który nie pozostawałby w cieniu Martina Scorsese. Musiałem to powiedzieć - oznajmił Mendes. W kategorii n