Państwo demokratyczne przestało chronić podstawowe wartości kultury. Systematycznie uchyla się od odpowiedzialności za instytucje artystyczne (teatry, opery, filharmonie, muzea), osaczając je niezgodnymi z ich specyfiką przepisami i uregulowaniami, a także odbierając im prawo do autonomii twórczej - pisze Krzysztof Mieszkowski w dwutygodniku.com
Sytuacja teatru publicznego w Polsce unaocznia związek, jaki zachodzi pomiędzy wypaczaniem roli kultury a zagrożeniem demokracji. Cenzura ekonomiczna staje się zjawiskiem coraz bardziej powszechnym i niebezpiecznie akceptowanym przez władze. A przecież rolą teatru publicznego nie jest wypracowywanie zysku ekonomicznego. Rezultatem naszej pracy ma być zysk społeczny, estetyczny, kulturalny, a w rezultacie także polityczny. Polska racja stanu Przypomnijmy myśl José Ortegi y Gasseta z roku 1947: "Rzeczywistość ludzka jest nieustannym przeistaczaniem się, zmianą i polega zawsze na ruchu od tego, co było, ku temu, co nastąpi. Ludzkość to nie rodzaj, ale tradycja. Być człowiekiem jest czymś innym, niż być kamieniem, zwierzęciem i Bogiem, gdyż znaczy być w tradycji, czyli w przestrzeni kultury. To obojętne, czy ktoś uważa się za tradycjonalistę, czy rewolucjonistę. I jeden, i drugi, chcąc nie chcąc, należą do tradycji. Istotą życia ludzkiego jest