"Zmierzch długiego dnia" w reż. Krystyny Jandy w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Autobiograficzna sztuka 0'Neilla z 1956 r. to portret jednego z wielu piekielnych dni, jakie zwykła sobie nawzajem fundować rodzina Tyronów. Ojciec (Piotr Machalica) jest aktorem i handlarzem nieruchomościami jednocześnie, do tego skąpcem i alkoholikiem. Jego dwaj synowie zajmują się głównie piciem i wyciąganiem kasy od ojca, a żona (Krystyna Janda) - pretensjami, rozpamiętywaniem przeszłości i zapewnianiem sobie morfinowych odlotów. Janda, pytana w jubileuszowych wywiadach, dlaczego swoje 60 urodziny postanowiła uczcić wystawiając "Zmierzch długiego dnia", odpowiadała, że zdecydowała potrzeba powrotu do starego, dobrego, psychologicznego teatru. Jednak oglądając monotonny, pozostawiający widza doskonale obojętnym i, wyjąwszy rolę samej jubilatki, słabo grany spektakl, trudno nie pomyśleć, że nie o psychologię i starą szkołę chodziło aktorce, ale o przyjemność wypowiedzenia jednego, prowokacyjnego zdania: że nienawidzi teatru i nigdy nie mogłab