- W Warszawie zamknęły się przede mną drzwi, ale wyjeżdżam realizować premierę w Stanach, propozycję dyrektorowania złożyła mi opera krakowska - nie mogę narzekać, los jest dla mnie bardzo szczodry - mówi reżyser MARIUSZ TRELIŃSKI.
Katarzyna Janowska ("Polityka") i Piotr Mucharski ("Tygodnik Powszechny"): Czy Pan pracuje jeszcze w Operze Narodowej? Tak wiele było sprzecznych informacji na ten temat, że się pogubiliśmy. Mariusz Treliński: Sytuacja jest schizofreniczna. Wciąż nie zostałem odwołany z funkcji dyrektora artystycznego, ale oficjalnie to stanowisko zajmuje już dyr. Ryszard Karczykowski. Jestem w trakcie rozwiązywania umów. Czuje się Pan rozgoryczony, że po pierwszym sezonie, który był sukcesem, musi się pożegnać z operą? - To było trudne doświadczenie i bardzo gorzkie. Przeżyliśmy rok autentycznej euforii. Daliśmy jedenaście premier fantastycznie przyjętych przez publiczność i krytykę. Spektakle były równolegle grane na scenach Petersburga, Waszyngtonu i Los Angeles. Opera wydobywała się z mieszczańskiej, złotej klatki i powoli stawała się miejscem rozmowy o współczesności. Na miesiąc przed rozpoczęciem nowego sezonu, dopiętego już na ostatni