Najpierw były wielkie obietnice i nie mniejsze oczekiwania. Maciej Kowalewski obejmował Teatr Na Woli po rozciągniętym na lata fatalnym okresie tej sceny. Po pożarze Teatru Narodowego przeniesiono tam jego zespół. Pod dyrekcją Jerzego Krasowskiego pełnił on funkcję pupila reżimu i nie dał ani jednej istotnej premiery. Pod kierunkiem Bogdana Augustyniaka stał się jeszcze jedną w stolicy sceną bulwarową. Przygotowywał rzeczy stricte rozrywkowe - czasem niezłe, znacznie częściej słabiutkie. Nowy szef chętnie odwoływał się do spuścizny legendarnego założyciela tej instytucji Tadeusza Łomnickiego. Na inauguracyjną premierę "Wyścigu spermy" w listopadzie 2007 roku zaprosił wdowę po wielkim artyście, przy każdej okazji podkreślając, że dorobek Łomnickiego nareszcie znajdzie przy Kasprzaka rozwinięcie. Wychodząc z "Sióstr przytulanek", popatrzyłem na umieszczone w foyer zdjęcie patrona. - Łomnicki przewraca się w grobie - rzuciła towarzysząca
Źródło:
Materiał nadesłany
DZIENNIK Polska Europa Świat, dodatek Kultura, nr 13