Za kilka dni sfinalizuje się projekt budowy opery w Białymstoku. Polski pejzaż kulturalny wzbogaci się o ważny ośrodek sztuki operowej i każdej innej. W Europie jest to największa inwestycja w dziedzinie kultury. Swoją działalność rozpocznie "Strasznym dworem". Skąd opera w Białymstoku? Myśl pojawiła się chyba z 10 lat temu, najpierw w głowie Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, dyrektora tutejszej filharmonii - przypomina Zbigniew Krzywicki w Przeglądzie.
Objął on dyrekcję tej instytucji w wieku ledwie 25 lat, postawił placówkę na wysokim poziomie organizacyjnym, a orkiestrę wprowadził do elity polskich filharmoników. W tym czasie doprowadził do powstania znakomitego chóru, zarobił na nominację do Paszportu "Polityki" i wreszcie zdobył ze swoimi zespołami Fryderyka. Uchodzi za jednego z czołowych polskich dyrygentów. Ten to młody wówczas człowiek (przed kilkoma tygodniami skończył 40 lat) zaprezentował władzom lokalnym swą ideę, aby w Białymstoku, który aspiruje do bycia bramą Wschodu (i bramą Europy, jadąc w drugą stronę), wybudować ni mniej, ni więcej tylko operę. DETERMINACJA I WSPÓŁDZIAŁANIE Białystok to miasto, w którym nowe zaszczepia się nielekko. Może za przyczyną pewnej tradycyjności oczekiwań, ale jeszcze bardziej z powodu decydentów niezbyt rwących się kuminnowacjom. Ale miał Niesiołowski w sobie urok młodzieńczy i jakiś rodzaj żaru; zakręcony był po prostu. Zapalił