"Chór sierot" wg scenariusza i w reż. Jerzego Zonia w Teatrze KTO w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Po lekturze reportażu na temat sióstr boromeuszek prowadzących Ośrodek Wychowawczy w Zabrzu, nie mogłam spać. To, co działo się za murami domu, gdzie znalazły tymczasowe schronienie dzieci, które przeżyły w swoich rodzinach i tak za dużo, sprawiło, że włosy stanęły mi na głowie. Nie mogłam przestać myśleć o zimnych korytarzach starego śląskiego budynku, który zobaczyłam w telewizji, i szeleście habitów zakonnic, które snuły się po nich niczym zjawy. No i o siostrze Bernadecie z jej dziwnym upodobaniem do karania niesfornych podopiecznych przy pomocy starszych wychowanków, którzy po prostu molestowali seksualnie kolegów. Upokorzenie, strach, samotność, smutek... To musiały czuć dzieci, które dorastały w domu jak z koszmaru godnego Stephena Kinga. I te właśnie odczucia wróciły do mnie podczas spektaklu "Chór sierot", który niedawno mogłam oglądać w Teatrze KTO. Jerzy Zoń stworzył na scenie zimny mikroświat. Jego chłód potęgowała