Rzecz, którą nam przedstawił Andrzej {#os#2589}Wajda{/#} w Teatrze na Woli dzieje się w roku 1823 w Hiszpanii. Już nie tej dumnej pani mórz, raczej osłabionej najazdami i zaplątanej w politykę wielkich mocarstw, udręczonej absolutnymi rządami Ferdynanda VII, który kilka lat wcześniej wrócił na tron; Hiszpanii po dawnemu przesiąkniętej mistycyzującym katolicyzmem, gdzie król wstrzymuje się przed przywróceniem inkwizycji tylko dlatego, żeby z nikim nie dzielić swej absolutnej władzy; Hiszpanii obezwładnionej strachem, sterroryzowanej przez Królewskich Ochotników, którzy bez przerwy polują na "Żydów, masonów i komunardów", mając bezbłędny sposób rozpoznawania ich, "bo mają ogon. Bóg nasz ukarał ich tym piekielnym znakiem ku ostrzeżeniu dusz chrześcijańskich". Skądeś to znamy, coś to nam przypomina. Na scenie ożyły upiory, które "wstają kiedy rozum śpi". Te słowa są przypisywane Goyi. I tak się nazywa sztuka: "Gdy rozum śpi". Jej boh
Tytuł oryginalny
Upiory wiecznie żywe
Źródło:
Materiał nadesłany
Argumenty Nr 14