Rzadko grywana sztuka Ibsena o dyrektorze banku, który, zwiedziony snami o potędze, zdefraudował pieniądze klientów i doprowadził do rozpadu swojej rodziny, nieprzypadkowo trafia znowu na scenę. Twórcy gdańskiego spektaklu dostrzegli w niej materiał na rozegranie dramatu dotykającego naszej rzeczywistości dzikiego kapitalizmu. Na pierwszy rzut oka Jan Gabriel Borkman rzeczywiście poddaje się takiej lekturze. Ale jest to lektura powierzchowna. W gruncie rzeczy bohater Ibsena ze swoimi zawodowymi problemami wcale nie pasuje do naszej epoki. Jan Kott widział w Borkmanie ostatniego z wielkich "kapitanów industrii". Geniusz finansów zagarnął powierzone mu miliony nie po to, by otoczyć siebie i swoją rodzinę luksusem (choć przy okazji zadbał i o to). Przywłaszczony przez niego kapitał miał mu posłużyć do wydobycia prawdziwych bogactw uwięzionych w ziemi, górach, lasach i morzu. Chciał wybudować kopalnie i fabryki, powołać do życia szlaki handlowe i lini
Tytuł oryginalny
Upiory Ibsena
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 5