Od kiedy (więc) istnieje gatunek opery, wzbudza on emocje niezwyczajne. Społeczne i polityczne. Nie tylko artystyczne. Aby wystawić operowy spektakl, potrzebna jest kupa pieniędzy - pisze Andrzej Chłopecki w felietonie Słuchanie na ostro w Gazecie Wyborczej.
Od kiedy istnieje gatunek opery (a istnieje mniej więcej od roku 1600), by do prehistorii muzycznych form różnych średniowiecznych śpiewogier i w antyku inscenizowanych misteriów igrców z udziałem muzyki, równie dawnych, co zanotowane i nie zanotowane przez historię przykłady łączenia śpiewu i grania z gestem i maskaradą nie sięgając (a więc nie sięgając po czas kultury jaskinie opuszczających neandertalczyków), a więc nie sięgając po niemowlęce kwilenie artyzmu ludów pierwotnych, których szczątki (szczęki, golenie i inne piszczele) w zachwyt wprawiają dzisiejszych archeologów... Od kiedy (więc) istnieje gatunek opery (zacznijmy to zdanie raz jeszcze, próbując do ładu dojść z relacją podmiotu i orzeczenia), a więc (ponownie) - historycznie rzecz biorąc - od roku 1600, gdy we Florencji zawiązała się jakaś kanapowa klika zblazowanych estetów pod nazwą Cameraty , muzyków, poetów i tych innych, których swego czasu (oj, mocno dawniej to był