EN

11.06.1993 Wersja do druku

Upadłe anioły leżą i okrutnie kwiczą

Autorskie dzieło Michaela Hacketta "Upadłe anioły" aż się prosi o wzięcie pod obcasy. Oglądałam montaż fragmentów sztuki No, prozy Marqueza, Briusowa, Ewangelii i mitów hinduskich bez uprzedzeń, nie znając innych prac Hacketta na scenach Dramatycznego i Stu­dio. "Upadłe anioły" mam za kompletne nieporozumienie. Zgodnie z modą sprzed 20 lat autor umieścił na scenie orkiestrę, a obok namaszczone­go narratora. Owo namaszcze­nie właściwe jest zresztą wszy­stkim wykonawcom, zmuszo­nym do dziwnych baletowych pas z ponurymi minami i "ma­gicznych" ruchów rąk, które ich istotnie różnią od nas, biednych ziemian (ale pewno i od praw­dziwych aniołów takoż). Je­dwabne szaty w abominacyjnie zestawionych kolorach powiewają, Święty Michał walczy z przystojnym, perwersyjnie bia­łym Lucyferem (Robert Janow­ski, gwiazda "Metra"), hufce złych i dobrych duchów konku­rują bez powodzenia z corps de ballet Teatru Wielkiego, powie­wając chorągwiami w scenie,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 134

Autor:

Hanna Baltyn

Data:

11.06.1993

Realizacje repertuarowe