"Umarli ze Spoon River" w reż. Jolanty Ptaszyńskiej w Teatrze TV. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Rozmowy duchów nie zawsze są uduchowione - często koncentrują się na sprawach jak najbardziej przyziemnych, kipią od niezrealizowanych namiętności, plączą się w nierozwiązanych intrygach. W widowisku śląskiej poetki i reżyserki Jolanty Ptaszyńskiej umarli ze Spoon River powracają w mury swojego miasteczka, by jeszcze raz poskarżyć się na safandułowatych mężów, zatańczyć w zadymionej knajpie, przytulić nienarodzone dzieci, zatęsknić za nienapisanymi książkami. W niezwykłej scenerii zrujnowanej huty "Kościuszko" w Chorzowie kilkudziesięciu aktorów wciela się w postaci z wierszy amerykańskiego poety Edgara Lee Mastersa. Ich głosy brzmią śpiewnie i niepokojąco. Niosą nie tylko nostalgię, ale też ogromne zdziwienie: że to już wszystko, że nic się nie da zrobić, że nic się nie da powtórzyć, naprawić, odmienić. Wśród kilkunastu historii nie ma prawie życiorysów zakończonych wyraźną puentą. Każdy został urwany krok przed finałem