Wielki penis, patroszona na oczach publiczności dwugłowa świnia i szatan w tiarze biskupiej prowokują w spektaklu Sceny Taneczno-Ruchowej "Walium" - "Parada atrakcji, czyli umarli się nie myją".
Przedstawienie miało swoją premierę podczas zeszłorocznego festiwalu Euro Art Meeting. Teraz Walium przypomina je kilka razy w miesiącu na różnych wrocławskich scenach. Dziś na Scenie na Świebodzkim. "Parada atrakcji" może uchodzić za sztukę skandalizującą. Twórcy - po części aktorzy Wrocławskiego Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego - kpią w żywe oczy z religii, drażnią obsceną i brakiem smaku. Perfekcyjnie przygotowane etiudy przygotowują dla widza pułapki, w które ten łatwo wpada. Tworzone przez aktorów fragmenty oburzają, by po chwili fascynować. Z każdą kolejną sceną pochłania nas poetyka koszmaru. Surrealizm widowiska podkreśla muzyka, głównie z lat 20. i 30., i wyraźne związki z filmami grozy. "Parada" zaczyna się niewinnie. W poczekalni dworcowej do nocnego spoczynku przygotowuje się bezdomny. Zapada zmrok i z kątów wypełzają różne kreatury. Niczym zombi ze słynnej "Nocy żywych trapów" chwiejnym krokiem na scenie zjawia