U Havla tym królem, który "umarł", jest były kanclerz państwa postkomunistycznego. A "umarł" politycznie, bo zakończyła się jego królewska - kanclerska - prezydencka władza. I można by metaforycznie powiedzieć, że na "plecach" wyprowadzającego się z rezydencji rządowej króla już siedzi następny król - wicepremier, do którego polityczne otoczenie dotychczasowego kanclerza, odwróciwszy się doń tyłem, woła, przypochlebiając się nowemu: "Niech żyje król". W każdym razie taka jest intencja przypochlebiaczy, wyraźnie pokazana w przedstawieniu. "Odejścia" to sztuka przewrotnie smutna, choć gatunkowo przynależna do komedii połączonej z satyrą polityczną, groteską obyczajową, a chwilami nawet z farsą i publicystyką. Smutna, bo odejścia nie z własnej woli napawają smutkiem. Zwłaszcza jeśli miało się pełnię władzy, no i profity przynależne urzędowi, w tym pałacyk kanclerski. Smutna też dlatego, że widać, jak nieetyczne
Tytuł oryginalny
Umarł król, niech żyje król
Źródło:
Materiał nadesłany
Nasz Dziennik nr 276