Dwa spostrzeżenia nasuwają się po obejrzeniu "Męża i żony" Aleksandra Fredry. Pierwsze: że jest to utwór człowieka młodego, którego pozbawione złudzeń, bezwzględne, dla niektórych nawet "cyniczne" spojrzenie na instytucję małżeństwa jest nacechowane specyficzną łatwością w formułowaniu opinii, jaka charakteryzuje ludzi, którzy sami przeżyli niewiele. Drugie: że "Mąż i żona" jest utworem napisanym po prostu przez człowieka nieżonatego, a zatem niezaangażowanego jeszcze osobiście w sprawy, o których się wypowiada. W jednym z poprzednich numerów Janina Szymańska nakreśliła tło historyczne "Męża i żony". Młody Fredro, po odbyciu kampanii napoleońskiej, zamienia mundur na frak, staje się bywalcem lwowskich salonów; w tym czasie zakochuje się w hrabinie Skarbkowej, ale cóż, kiedy dama jest zamężna Można by sądzić, że gromadzę tutaj argumenty, przemawiające przeciwko tej sztuce. No bo czyż z nawyku nie oczekujemy od autora ugruntow
Tytuł oryginalny
Układ Fredry
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran, nr 18