Na prawykonanie tej opery trzeba było czekać siedem lat, bo tyle czasu upłynęło od momentu, gdy Paweł Szymański postawił ostatnią kreskę taktową na partyturze.
W 1999 r. Waldemar Dąbrowski, ówczesny dyrektor Opery Narodowej, zaproponował Szymańskiemu skomponowanie utworu na scenę. - Jest w polskiej muzyce brak wynikający z tego, że Lutosławski, Górecki i Kilar nie chcieli się zmierzyć z formą operową. Zależało mi, żeby taka wybitna postać jak Szymański, z pokolenia, które rosło w otoczeniu wspomnianych postaci, operę napisała - mówi Dąbrowski. W 2006 r. partytura była gotowa, ale wtedy Teatrem Wielkim rządził Janusz Pietkiewicz. Gdy dwa lata później powrócił Dąbrowski, padały nazwiska możliwych inscenizatorów "Qudsji", jak Achim Freyer i Aron Stiehl. Ostatecznie wybór padł na Litwina Eimuntasa Nekrošiusa, reżysera wizjonera, którego artystyczną obsesją jest umieranie, pustka i śmierć. A właśnie o tym traktuje opera Szymańskiego. Nieczęsto zdarza się prawykonanie polskiej opery współczesnej na dużej scenie Teatru Wielkiego (nie licząc małych form z cyklu "Terytoria" na scenie kameralnej,