"Spalona powieść" w reż. Wojciecha Szelachowskiego w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.
Jeżeli aktor może zadławić się nadmiarem zdań wielokrotnie złożonych, a przedstawienie zawalić pod ciężarem słowa, to wzorcowym przykładem takiej zapaści artystycznej jest "Spalona powieść" w reżyserii Wojciecha Szelachowskiego. Sobotnia premiera w Białostockim Teatrze Lalek była katastrofą - co prawda piękną, ale bezwarunkową. Piękno tej teatralnej porażki wynika z wysoko ustawionej poprzeczki. Gdyby "Spaloną powieść" oceniać według śmiałości zamierzeń, mielibyśmy do czynienia z arcydziełem. Niestety, realizatorom zabrakło sił i pomysłów, by obronić swoją koncepcję. Jezus na ulicy Akcja powieści Jakowa Gołoskowera rozgrywa się w Związku Radzieckim, w czasach NEP-u (ogłoszonej w 1921 roku Nowej Ekonomicznej Polityki). W domu wariatów. Specyficznym, bo zamknięto w nim poetów, pisarzy, malarzy i wszelkiej maści artystów nierealistycznych, a więc niepewnych, dla władzy podejrzanych. Jeden spośród pensjonariuszy, osobni