Choć powieść grozy dawno wyszła z mody, nadal lubujemy się w strasznościach. Boimy się, ale chcemy się bać jeszcze, bardziej, i z upodobaniem wracamy do królestwa Frankensteina, oddajemy się wszechwładzy Draculi i wilkołaczym knowaniom. Silną potrzebę mocnych wrażeń zaspokajało i nadal zaspokaja kino będące bodaj od początku swego istnienia doskonałym medium grozy. Z biegiem lat zaczęło ono dysponować coraz bardziej wyrafinowanymi środkami wyrazu, które uplastyczniały niesamowite obrazy i potęgowały dreszcz emocji. Zaakceptowaliśmy kinowy monopol na horror i wyjątkowa w Polsce próba uteatralnienia tego gatunku miała prawo budzić podejrzenia co do ostatecznego efektu takiego przedsięwzięcia. Ze scenicznym horrorem zmierzył się, a przede wszystkim doskonale się nim zabawił Marek Mokrowiecki adaptując w Teatrze im. Juliana Tuwima w Łodzi powstałą w 1897 roku powieść Brama Stockera pt. "Dracula". Dziełko to napisane z
Tytuł oryginalny
Udana próba teatralizacji horroru
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 4