"Słoneczni chłopcy" w reż. Macieja Wojtyszki w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.
Wpisując samograj Neila Simona w teatralną konwencję określaną jako uczta szyderców Maciej Wojtyszko odrzuca broadwayowską tradycję i całą wiedzę o kulisach powstania utworu. A Zbigniew Zapasiewicz i Franciszek Pieczka zamieniają tę bulwarówkę w ucztę śmiechu i wzruszeń. Opowiadają "końcówkę" dwóch starych showmanów, których życie niegdyś pełne sławy nadaje się już tylko do telewizyjnych retro wspomnień. Tytułowi "słoneczni chłopcy", komicy od lat skłóceni i wypominający sobie wady, są tak samo złośliwi i uparci, I obaj są zagubieni w tej ostatniej lekcji życia dla starszych i zaawansowanych. Żeby zrozumieć sarkastyczny podtekst tego zabawnego konfliktu zużytych gwiazd varietes trzeba przywołać szerszy kontekst. Mianowicie topos błazna zawierający różne znaczenia, raz ludyczne, raz tragiczne, i różne odcienie, raz śmieszne, raz groźne. Opowiadający ludzką kondycję jako komedię naznaczoną cierpieniem, zakończoną ostateczn�