PO 10 latach zobaczyliśmy nową telewizyjną wersją sztuki Edmunda Niziurskiego "Ucieczka z Betlejemu". Spięte radosno-odświętną klamrą ciężkie początki budowania którejś tam z kolei wielkiej inwestycji przemysłowej. A wiec kartka z histerii lat pięćdziesiątych, Jakby dla przypomnienia, że obecne osiągnięcia miały swoje bolesne porody. A zasłużeni weterani w błocie i głodzie kładli podwaliny pod sprawnie funkcjonujące dziś fabryki i huty. Właściwy sezon Teatru TV zapowiadano nam od grudnia. Wydaje się, że już ta pierwsza premiera może coś o kierunkach zamierzonych zmian powiedzieć. I może dlatego warto niektóre niepokoje zasygnalizować. Wyjście w plener - które ma odtąd być prawie regułą w Teatrze TV - niewiele tym razem załatwiło. Swobodny w zamyśle dialog (scenariusz i reżyseria Janusza {#os#9827}Kondratiuka{/#}) rwał się i chwilami brzmiał nadto już nieporadnie ("opróżnili tych lokatorów" itp), zwłaszcza przy niedo
Tytuł oryginalny
Ucieczka z Betlejemu
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pracy Nr 286