Jacek Bała, student lalkarstwa na wrocławskiej PWST, w autorskim spektaklu zaprosił do świata, w którym normą jest brak moralności
Bohaterowie "ESC" to modele zwykłych ludzi. Łączy ich jedno: zapomnieli o Bogu, a ich życie to rozpustna wegetacja kierowana najniższymi instynktami. Napakowany cwaniaczek, blondynka, której myśli zaprzątają kremy i zabiegi upiększające, zniewieściały chłopak w obcisłym sweterku z pseudoirokezem (stawianym nie wzorem punków - "na cukier", ale przy użyciu żelu). Małżeństwo, w którym zbyt mały biust żony zmusza męża do codziennego picia. Mężczyzna, choć gra twardziela, jest nieporadny i słaby. Wyjęci ze swojego życiowego kontekstu, postawieni na tle śnieżnobiałej scenografii, przypominają manekiny. Mechanicznie wypowiadają kwestie wyjęte z codziennych rozmów, a przy słowach "korzenie" czy "tradycja" głos grzęźnie im w gardle. Przypatruje się im para ubranych na biało ludzi: nie wiemy, kim są. Istotami nadprzyrodzonymi? Śmiertelnikami? Jacek Bała odważnie i z rozmachem porusza problem religijności współczesnego człowieka. Jeśli poda