Sięganie po "Króla Ubu" Alfreda Jarry'ego to dowód artystycznej odwagi albo szaleńczy gest samobójcy. Od ponad stu lat dramat ów to enfant terrible współczesnego (!) teatru. Takim też prawdopodobnie pozostanie na zawsze, nigdy nieoswojony do końca, bo jak można oswoić chama?! Z tekstem Jarry'ego trzeba się zmierzyć niczym z potworem ukrywającym się w ciemnej, zapleśniałej piwnicy - i albo w walce wręcz zwyciężyć, albo ponieść sromotną klęskę. Laco {#os#1545}Adamik{/#} przyjął to wyzwanie i tak doszło w Teatrze Śląskim 17 maja br. do premiery "Ubu, słowem Polacy". Wobec znaczącej tradycji wystawień "Króla Ubu" trzeba mieć naprawdę coś ważnego do powiedzenia, żeby móc unieść ciężar gatunkowy dramatu. Wydaje się, że Laco Adamikowi się to udało, że odnalazł on swój własny sposób na opowiedzenie historii o uzurpatorze Ubu raz jeszcze. Reżyser od początku zastrzegał, że daleki mu jest zarówno teatr marionetkowy,
Tytuł oryginalny
Ubu to każdy z nas
Źródło:
Materiał nadesłany
Śląsk nr 12