Spośród wielu legend, jakie powstały wokół "Wesela", jedna uchodzi zazwyczaj uwadze swych prześladowców i demaskatorów. Myślę tu o naiwnej, a dosyć rozpowszechnionej wierze w istnienie jakiegoś jednolitego, martwego kanonu inscenizacyjnego "Wesela", który staje jakoby między dramatem Wyspiańskiego a współczesnymi widzami. Tymczasem na przekór legendzie, kształt sceniczny "Wesela" bynajmniej nie skostniał w bezruchu od czasu krakowskiej prapremiery z dnia 16. 3. 1901. Już w 4 lata później wzbogacił Solski w swej inscenizacji sytuacje sceniczne i dynamikę "Wesela", oraz wprowadził klękanie do aktu trzeciego. I po dzień dzisiejszy "Wesele" przeobraża się na scenie nieustannie, w każdej najbardziej nawet tradycjonalistycznej inscenizacji. O losach scenicznych "Wesela" zadecydowała jednak nie tylko kosmetyka inscenizacyjna, ale dwa przeciwstawne sobie style inscenizacyjne: krakowski i warszawski. Szkoła krakowska nawiązuje do inscenizacji prapremierowej, a
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski, nr 54