Cmentarz okolony murem. Tu i ówdzie - płyty nagrobne, kolumny. Jeszcze białe, ale już zjadane przez szarość. Pośród nich - my, widzowie. Nad nami i pod nami - czerń. Jakby góra i dół przeglądały się w sobie -i tak, odbijając się nawzajem, zatraciły rozeznanie, co jest czym. A jak określić nasze własne położenie? I tej kamiennej niszy z wodą. Gdzie jest - na prawo, na lewo, czy na wprost? Teraz znajduje się przede mną, ale gdy poprzednim razem przypadła mi w udziale rola widza tego cmentarnego spektaklu, miałem ją po prawej ręce. Teraz moje miejsce zajął ktoś inny. Oczywiście, to rzecz normalna, że kolejne przedstawienia oglądają inni widzowie, a jeżeli trafią się ci sami, to zazwyczaj inaczej układa się ich konfiguracja. Dlaczego więc o tym wspominam? Otóż na tym Leśmianowskim Cmentarzu, chwilowo oddanym pod zarząd Macieja Korwina (reżyseria) i Elżbiety Dietrych (scenografia), nie da się ustalić, który z punktów widzenia jest najwła
Tytuł oryginalny
Uboczna zżywka
Źródło:
Materiał nadesłany
Opole nr 5