"Roberto Zucco" Bernarda-Marie Koltésa w reż. Leny Frankiewicz w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Anita Nowak.
Umierający na AIDS, Bernard-Marie Koltes na swoją agresję przeciw światu, za to, że musi go przedwcześnie opuścić, nałożył fascynację urodą seryjnego mordercy i stworzył osobliwy dramat o Roberto Zucco. Kreując tę postać rozładowywał własną złość. Tak, jakby jego rękami zabijał. Natomiast ustami szamanki (Mirosława Sobik!), nazwanej w sztuce Spanikowaną Kurwą, zapowiada też Apokalipsę, nieuchronny koniec wszystkiego i wszystkich. Jego czas się kończy, niech więc i inni poczują, że ich też wkrótce czeka zagłada. Prawdziwy Roberto Zucco, psychopatyczny morderca był ideałem zewnętrznego piękna. Stąd też bohater toruńskiej inscenizacji w końcowej scenie przedstawiony jest jako człowiek witruwiański, powszechnie znany z rysunku Leonarda da Vinci; rozpostarta jak elementy mandali na kwadracie wpisanym w koło istota o doskonałych proporcjach. Mandalę przypomina też skonstruowana z równomiernie rozchodzących się wokół jądra metalowych